Zapomniane „chwasty” okazują się kulinarnym hitem w Kenii

Kiedyś uważane za dzikie chwasty i „pokarm dla biedaków”, rodzime warzywa liściaste w Kenii stają się obecnie o wiele bardziej powszechne – uprawia się je na farmach, sprzedaje na targowiskach i zdobi menu restauracji.
W ruchliwej restauracji Skinners w Gachie, tuż za stolicą Nairobi, jeden z pracowników mówi, że popyt na „kienyeji” – jak nazywane są wszystkie lokalne odmiany warzyw – jest większy niż na inne warzywa liściaste.
„Wiele osób zamawia tu kienyeji” – mówi Kimani Ng'ang'a w wywiadzie dla BBC, pomimo faktu, że restauracja pobiera za nie dodatkową opłatę, gdyż trudniej je zdobyć.
Warzywa takie jak kapusta, szpinak, jarmuż i jarmuż, wprowadzone przez władze kolonialne przed latami 60. XX wieku, są łatwiej dostępne i tańsze. Jarmuż jest znany jako „sukumawiki”, co w języku suahili oznacza „rozciągnij tydzień”, co odzwierciedla fakt, że stał się on podstawą codziennego jadłospisu.
Jednak bywalcy restauracji w Gachie należą do rosnącej grupy Kenijczyków, którzy dostrzegają korzyści płynące ze spożywania lokalnych, ekologicznych i bogatych w składniki odżywcze odmian zielonych warzyw.
„Oczyszcza organizm i wspomaga odchudzanie” – mówi James Wathiru, który zamówił „managu” – czyli afrykańską pokrzykę.
Inna osoba powiedziała mi: „Wszystko zależy od smaku, który jest lepszy”.
Jak twierdzi profesor ogrodnictwa Mary Abukutsa-Onyango, trend ten znajduje odzwierciedlenie w danych rządowych, a niektóre korzyści zdrowotne potwierdzają badania.
Jak mówi, w ciągu ostatnich 10 lat produkcja lokalnych warzyw liściastych podwoiła się – w zeszłym roku lokalni rolnicy wyprodukowali 300 000 ton.
Jest to niezwykła zmiana w podejściu do życia, biorąc pod uwagę, że ludzie wcześniej postrzegali tradycyjne uprawy jako gorsze, nie zdając sobie sprawy, że często są one bardziej odporne na choroby i szkodniki, co oznacza, że można je uprawiać metodami ekologicznymi.
Jak sama mówi, w latach 80., gdy prof. Abukutsa-Onyango rozpoczynała swoje badania, była zdziwiona, gdy dowiedziała się, że rośliny te nazywane są „chwastami”.
„Nigdy nie dowiedzieliśmy się o rodzimych afrykańskich warzywach. Nazywali amarantus „szarłatem”, a zielistkę „pajączkiem”” – mówi BBC.
Jej badania podyplomowe na temat tradycyjnych roślin były również trudne, ponieważ nie było żadnej literatury na ich temat. Mimo to wytrwała i obecnie współpracuje z rządem, promując je w celu zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego.
Mówi, że managu i inne lokalne warzywa, takie jak „mrenda” (juta ślazowa) i „terere” (amarantus), zawierają więcej niezbędnych minerałów niż sukumawiki, a także „większy poziom witaminy A i C [oraz] przeciwutleniaczy”, które wzmacniają odporność i zmniejszają ryzyko chorób.
Niektóre odmiany zawierają również białko, co czyni je doskonałą opcją dla wegetarian. Zauważa na przykład, że 100 g (3,5 uncji) mrendy – znanej z charakterystycznej, śliskiej konsystencji po ugotowaniu – zawiera więcej składników odżywczych niż podobna porcja zwykłej kapusty.
Postęp, jaki osiągnęli tacy ludzie jak prof. Abukutsa-Onyango w promowaniu różnorodności i wiedzy na temat rodzimych warzyw, został doceniony w 2021 r. przez UNESCO, kiedy to agencja kulturalna ONZ pochwaliła ten wschodnioafrykański kraj za „ochronę niematerialnego dziedzictwa kulturowego”, które zostało zagrożone przez „czynniki historyczne i presję współczesnego stylu życia”.
Zauważono, że Kenia rozpoczęła w 2007 r. projekt, w który zaangażowani są naukowcy i lokalne społeczności. Celem projektu jest sporządzenie spisu tradycyjnych produktów spożywczych, który obecnie zawiera 850 rodzimych roślin i ich lokalne nazwy.
Niektóre z tych warzyw są spożywane w całym kraju, inne natomiast występują wyłącznie w określonych regionach lub społecznościach.
Ale sukumawiki, po raz pierwszy sprowadzone do Kenii z Morza Śródziemnego jako pasza dla zwierząt, jest nadal ulubioną rośliną wielu rolników. W 2023 r. wyprodukowano ponad 700 000 ton tego warzywa, co stanowi ponad dwukrotność łącznej ilości wszystkich rodzimych warzyw liściastych.
Francis Ngiri, który kiedyś zajmował się rolnictwem w Kirinyaga, w środkowej Kenii, gdzie podstawową uprawą była kapusta, wyjaśnia, że stało się tak, ponieważ, zwłaszcza w latach 70., osoby uprawiające importowane warzywa liściaste stosowały nawozy i pestycydy, które szkodziły lokalnej bioróżnorodności.
Jak powiedział w wywiadzie dla BBC, obecnie dobrze radzą sobie tylko odmiany wprowadzone na rynek, gdyż gleba stała się zbyt kwaśna, by utrzymać wiele rodzimych gatunków.

Zdeterminowany, by zrobić coś, co zapobiegnie ich bezpowrotnej utracie, pan Ngiri przeniósł swoją działalność do kenijskiej Doliny Ryftowej – obszaru, który uważa za stosunkowo nieskażony skażeniem chemicznym – aby zająć się ekologiczną uprawą rodzimych roślin.
Na farmie o powierzchni czterech akrów (1,6 hektara) w Elementaita, w 2016 roku zaczął od 14 rodzimych odmian. Dziś liczba ta wzrosła do 124, z których wiele pozyskał poprzez wymianę nasion z innymi rolnikami. Jego farma przyciąga teraz turystów z całej Kenii i krajów sąsiednich.
Przyjeżdżają, żeby zobaczyć, jak współpracuje z 800 innymi rolnikami z regionu, którzy również uprawiają żywność ekologiczną na lokalne rynki, aby zachować i regenerować „zapomniane rośliny”, dbając o zachowanie ich różnorodności genetycznej dla przyszłych pokoleń.
Jednakże wymieniając nasiona, pan Ngiri i jego współpracownicy łamią prawo, ponieważ rząd zezwala jedynie na sadzenie certyfikowanych nasion.
To kontrowersyjne prawo wprowadzono w 2012 r. w celu ochrony rolników przed zakupem nasion złej jakości.
Wambui Wakahiu, który szkoli rolników w zakresie ochrony nasion, mówi, że taka polityka nie wspiera wysiłków zmierzających do ratowania rodzimych odmian upraw, ponieważ ich nasiona nie są dostępne w sklepach z artykułami rolniczymi.
Pracuje dla Seed Savers Network, organizacji pozarządowej liczącej 400 000 członków, która pomaga rolnikom w zakładaniu banków nasion, umożliwiających im bezpieczne przechowywanie i konserwację lokalnych nasion.
Jej zespół odkrył, że w samym tylko jednym hrabstwie z powodu tego prawa „całkowicie utracono” ponad 35 tradycyjnych odmian roślin.
„Jeśli [rolnicy] skupią się bardziej na egzotycznych [zagranicznych] nasionach, to tradycyjne nasiona będą nadal zanikać. I widzieliśmy, jak większość z nich wyginęła” – mówi BBC.
Pan Ngiri i inni, którzy wymieniali się nasionami, nie zostali pociągnięci do odpowiedzialności przez władze, ale twierdzi, że prawo uniemożliwia im ich sprzedaż: „Jeśli nie mogę sprzedać nasion, nie są one moją własnością”.
Uzyskanie certyfikatu to proces rygorystyczny i kosztowny, ponieważ nasiona muszą zostać przebadane w laboratorium pod kątem czystości i zdolności kiełkowania.

Dr Peterson Wambugu, główny naukowiec badawczy w krajowym banku genów w Kenijskiej Organizacji Badań Rolniczych i Hodowlanych (Kalro), przyznaje, że zgodnie z obowiązującym prawem wymiana i sprzedaż niecertyfikowanych nasion – w tym tych zachowanych przez rolników – jest przestępstwem.
Zwraca jednak uwagę, że jest to sprzeczne z Międzynarodowym traktatem o zasobach genetycznych roślin dla wyżywienia i rolnictwa, którego Kenia jest sygnatariuszem, gdyż traktat ten określa prawa rolników do oszczędzania, wykorzystywania i wymiany nasion.
Krajowy bank genów współpracuje z innymi grupami w celu opracowania przepisów za pośrednictwem ministerstwa rolnictwa, mających na celu dostosowanie prawa kenijskiego do traktatu.
Jak powiedział BBC, po przyjęciu przez parlament propozycji rolnicy będą mogli wymieniać się nasionami, „bez obaw, że to, co robią, jest przestępstwem”.
Sprzedaż takich nasion nadal będzie jednak zakazana, a dr Wambugu wie, że oznacza to, iż droga do pełnej akceptacji rodzimych upraw będzie kontynuowana.
Dla Priscilli Njeri, sprzedawczyni warzyw na tętniącym życiem targu Wangige w okręgu Kiambu, tuż za Nairobi, nie ma już odwrotu, ponieważ widzi na własne oczy, że rodzime warzywa cieszą się obecnie największą popularnością wśród jej klientów. Uważa, że jest to zasługą kampanii medialnych, które je promują.
„Najbardziej preferowane są managu, terere i kanzira [jarmuż afrykański], który jest popularny wśród osób o wrażliwym żołądku, ponieważ nie powoduje wzdęć” – mówi BBC.
„Ale wszystkie warzywa kienyeji są dobre, bo mają lepszy smak.”
BBC